sobota, 16 kwietnia 2016

Szczęście?

Szczęść boże, ostatnio mimo wszech obecnie rodzącego się życia nadal czuję chłód zimy. Wszystko co mnie otacza jest otoczone grubą warstwą zimnego puchu, i choćby był to najgłębszy ze wszystkich żarów i tak nim przebije się przez ten chłód sam staje się zimny niczym śmierć. Śmierć...piekielne męczarnie i niebiańskie rozkosze. Czym jest ona sama? Zbawieniem które pozwoli na wieczny spokój czy też koniec wszelkich oznak samego istnienia?
Śmierć jest ukojeniem dla człowieka jako, że pozwala na wieczny odpoczynek i bez znaczenia jest to czy wierzysz w cokolwiek czy odrzucasz wszystko. Najważniejsze jest to, że nie ona jest tym czego obawiać się powinniśmy ponad wszystkiego innego. Jest ona jedynie końcem naszego czasu. I jak wiadomo jest ona nieunikniona. I jak również wiadomo jest konieczna.
Czymś czego bać się trzeba to śmierć za życia. Kiedy żyjesz ale jesteś martwy. Kiedy wszystko co radosne i wszystko co daje chociaż odrobinę szczęścia staję się nie do odróżnienia od napawającego nas strachu...chłodu...samotności i beznadziei.
Całe życie stąpamy po krawędzi przepaści robiąc wszystko żeby nie spaść...Bo spadając w bezdenną otchłań zwątpienia nie dostrzeżemy już nigdy światła. Nigdy już nie rozpali się w nas żar który powoduje uśmiech. I już nigdy nie będziemy w stanie wspiąć się na górę. Leżąc bez sił i nadziei na samym dnie emocjonalnej pustki jedyne co nam pozostaje to rozmyślać nad tym dlaczego i jak. Wtedy też rodzą się największe z wszelkich myśli.
Istnieje jednak cień szansy, okruch nadziei, ostatnia z możliwości na zbawienie. Potrzebujemy miłości. Ona jedyna potrafi rozpalić w nas tak potężny ogień by stopić lodowe kajdany w które zakuł nas jedyny który powinien być nam bezsprzecznie wierny...nasz umysł.
Jedyny sposób na osiągnięcie prawdziwego szczęścia to odnalezienie go w kimś innym. Jakież przewrotne jest nasze śmieszne ludzkie istnienie którego ideą jest poczucie szczęścia, skoro jedyny prawdziwy sposób na jego osiągnięcie to...zapomnienie o własnym. Wtedy dopiero tak na prawdę jesteśmy w stanie odnaleźć naszą własną radość ulokowaną w kimś innym. Lecz działa to tylko wtedy gdy jest obustronne. W każdym innym razie jedyne co może przynieść to ból i jeszcze większą rozpacz.
Rodzi się najistotniejsza z kwestii, jak zatem rozpoznać czy czyjeś szczęście jest ulokowane w nas. Niewiem, ale jeśli wierzysz w jakiegoś boga...zapytaj go, jeśli Ci odpowie będziesz pewien, a jeśli nie...będziesz w takiej samej pozycji jak wszyscy inni. No i jeśli odpowie to może nawet ktoś nazwie Cię świętym albo coś. Także ten...trzymam kciuki za “nawiązanie kontaktu” (hehe brzmi jakbym mówił o obcych)
Koniec tego słodkiego pierdolenia, nie pozdrawiam Dyssocjalny Psychonauta.

PS. Wiara i miłość mają jedną wspólną cechę, znajdą ją tylko Ci którzy potrafią zabrać sobie samemu coś cennego. Różnica jednak jest taka, że jedno może przynieść nam coś dobrego, a drugie to przejaw słabości i głupoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie podobało się, prawda? Zostaw hejta i idź dalej w stronę krawędzi internetów...jesteś już blisko!

"Hejty to propsy, a propsy to hejty"